Ustopowienie
fot: Katarzyna Warańska
Stopy - uziemienie. Dzięki nim
czujemy grunt pod nogami. Czując je
możemy mieć szansę pozostawać w
kontakcie z naszą wewnętrzną "naszością"- konstytuującą nasze indywidualne Ja. Mam do stóp szczególny stosunek, one nas
zakotwiczają, one nas prowadzą, nas niosą, nas trzymają, rozbawiają i bawią się
ze sobą. Znajdując się daleko od głowy- daleko od myślowych procesów,
wypełniających nasze życie- stają się czasami odległe i pozostawione. Dawno temu dostrzegłam ich
ważność dla osadzenia i źródła kontaktu z Tu i Teraz. Pogłębianie tego doświadczenia
zawdzięczam pracy z Bernie, która na
irlandzkiej ziemi, naście lat temu, po raz pierwszy wprowadzała mnie w praktykę tai-chi
......
Żywe we mnie są stale słowa, zabawnie już dziś brzmiące, a
które pierwszy raz usłyszałam dwa lata
temu: „poczuj swoją lewą stopę” – to słowa rozpoczynające skanowanie ciała w
praktyce mindfulness. Zaczęło się wraz z tą praktyką jakieś kiełkowanie. Takie proste: poczuj swoją lewą
stopę – spróbuj poczuć? Jak często to robisz? A poczuj palce swojej stopy,
poczuj poduszeczki, i piętę, i przestrzeń pomiędzy palcami, a przestrzeń pomiędzy palcami a
piętą, a wierzch stopy poczuj? To były totalne wyzwania. Stopa była wcześniej
odnaleziona , ale była całością zakotwiczającą . Dostrzeżenie jej elementów –
konieczność spróbowania tego, była jak
wchodzenie do nowego świata. Odzyskiwanie intencjonalnej świadomości
stopy i elementów jej całości – czucia ich jako swojego ciała. Podróż się
rozpoczęła i tak doprowadziła mnie do spotkań wyjątkowych.
Tak niedawno Wiola, moja bratnia dusza w ruchu i tańcu, poprowadziła
mnie swoimi stopami ku moim stopom. Za to jestem jej niezmiernie wdzięczna. Nasze
stopy wytańczyły ze sobą wiele ważnych chwil. Jej stopy były świadkami
odkrywania mobilności stóp moich. Były świadkiem i zarazem sprawcą odczucia potrzeby
ich szaleńczego ruchu. I przyszedł ten moment ich tańca pierwszego, prawie dziewiczego, ze świadomością ich ruchu i ruchów poszczególnych jej części.
To pragnienie powiększania zakresu
ruchów, sprawdzanie możliwości ich źródła, i możliwości ich kształtu i rysunku.
To było niebywałe, to odkrywanie zupełnie nowego źródła zabawy i komunikacji .
Radość z odczuwania ich mobilności, ocierała się momentami o wzruszenie tak
silne, że łzy pojawiały się w ukryciu włosów. Ich taniec był uwolnieniem- uwolnieniem od czegoś, uwolnieniem z czegoś, uwolnieniem po coś.
Od tamtej pory tańczą obie,
leżą, bawią się sobą na siedząco, leżąco, stojąco. Lubią spacery, najlepiej na
boso. Palce podbicie, spód i wierzch są obecne i są ruchliwe, jak małe dzieci
ciesząc się po prostu samym faktem ruszania i tańca. Wtedy one same i cała ja
mogę mocniej oddychać i czuć siebie i
świat i mieć frajdę i radochę znowu. Podobnie jak wtedy, kiedy jeszcze jako malutkie
dziecięce stopy, skakały w cieplej kałuży na trawie po ulewie, która zalała całe
pole biwakowe i podmyła rozbite na nim wakacyjne namioty. Plaskanie ziemi i mokrej trawy, to taplanie i
chlapanie oh, jakaż to frajda była. A przecież można zawsze ją czuć – mieć na
wyciągnięcie ręki, a raczej stopy, jej palców nawet- a to już odległość niewielka, absolutnie
nieznaczna do przemierzenia, choć często w ciągu życia rozrasta się do rozmiarów iście galaktycznych.
Znowu się poprzez stopy ciekawić i
znowu mieć chęć skakania, taplania się, zanurzania, dotykania, zgniatania, międlenia,
przesuwania, przeciągania się po podłożu, gładzenia. Ileż one mogą móc.
Ah, a w
owym lesie, w to niedzielne popołudnie spędzane z Kasią, poczuły, oj jak różnorodnie poczuły się i poczuły różności... Było i zachwianie,
kiedy na jednej z nich utrzymywał się ciężar idącego ciała, oderwanie palców,
dociśnięcie pięty, zanurzanie poduszek i palców, i krawędzi stopy i pięty
ponownie. Jakaż była, nigdy wcześniej nie odczuwana, miękkość ziemi- w tym zagłębieniu tworzącym
ścieżkę wędrówki. Był też chrzęst jesiennych jeszcze liści delikatnie
otaczających całą stopę i wdzierających się pomiędzy poszczególne palce, przy
kolejnym kroku. Było doświadczenie przyjemnego chłodu- ożywczego. Doświadczanie
miękkości zagłębiania się w ziemi, przywoływało
wspomnienie wyrabiania ciasta , tylko w tym przypadku strukturę ciasta wyrabiały
stopy. Ależ to przyjemne odczucie. Jakże jest przyjemnym odkrycie
stanu, w którym pomimo chłodu narastającego w powietrzu, nie masz ochoty niczego
kończyć, bo o dziwo wokół bosych stóp i
w nich samych odczuwasz ciepło- absolutne ciepło-
choć na ogół cierpią na wychłodzenia. Takie
powolne delektowanie się chwilą niedoświadczanej nigdy wcześniej miękkości
budzi radość i pragnienie niekończenia się ścieżki.
A potem jeszcze ten pień – napotkany. Chropowaty, ale chropowaty okrężnie , bo
takim pień po ścięciu się staje. Ten był
nierówny, z jednych schodkiem. Zamknij
oczy, spróbuj to wszystko czuć spodem stopy, jej palcami, którymi możesz chwycić
się krawędzi i przytrzymać się pnia. Maluj kręgi wewnętrznych słoi palcami
,brzegami stopy, prawej stopy, lewej, czuj stabilność i moment jej zachwiania
przy wznoszeniu się na same palce. Znaleźć pień jako przestrzeń doświadczalną. Tam ukrywa
się możliwość zabawy, zabawy dla podeszwy, dla pięty, dla palców. Tam też ukrywa
się i odkrywa "doświadczalnia" ugniatania, chwytania, bujania, przytwierdzania,
malowania, wtapiania się, wspinania się, podnoszenia, skakania, chorowania i głaskania
powierzchni chropowatej i gładkiej obdartej z kory. Dużo tego, a jeszcze można dołożyć odczuwanie rozciągania
podbicia, wierzchu stopu, kurczenia i wyciągania palców- uginania się ich w
stawach. ..delikatnego smyrania, szybkiego machnięcia, napięcia, luzu, swobody.
Pień staje się wielkim parkietem dla tańca stóp jako całości i jej elementów. Być, obserwować, doświadczać i bawić się –
zaciekawiać.
Radość. Ustopowienie . Stabilność w możności świadomego
ruchu. Fantastyczna zabawa odkrywania naszych stóp, może się przynieść coraz
więcej odkryć: w nas -w naszym ciele, w naszym potrzebach, w naszym otoczeniu.
Dziękuję Wiolu, dziękuję Kasiu.
Wszystkie fotografie autorstwa: Katarzyny Warańskiej
Komentarze
Prześlij komentarz